11 dni wystarczyło mi, żeby zobaczyć kanał koryncki, Nauplion, Elafonisos, objechać wszystkie 3 palce Peloponezu, była też Sparta, Mistra, Olimpia, Epidauros, Mykeny, pogoda była piękna, drogi żyleta.
Ateńskie lotnisko mieści się 20 km od samych Aten, bilet kosztował 400 zł w dwie strony, auto wynająłem w Green Motion, które mieści się koło lotniska, pracownik transferuje nas z terminalu do siedziby, jedziemy 8 minut. Wynajęcie auta (Nissan Note) kosztowało mnie z ubezpieczeniem na 11 dni 750 zł, moim zdaniem niedużo. Przez 11 dni przejechałem 2000 km, na benzynę wydałem ok. 200 euro. Autostrada jest płatna, kosztuje ok. 2 euro co 30 km, ciągnie się od Aten do Sparty. W drugą stronę od Patry do Aten. Nie robiłem opisów miejsc, w których byłem, wszystkie podlinkowałem.
Akrokorynt był zamknięty, więc spędziłem tam tylko chwilę i pojechałem do Nauplion gdzie miałem nocleg. Nocleg w hotelu Dias, 85 euro za 2 doby, pokój ciasny i ciemny, śniadanie pyszne no i w centrum lokalizacja 🙂
Wieczorem pojechałem popływać, o 19 temperatura powietrza i wody wciąż była wysoka 🙂
Dzień 2
Drugiego dnia pojechałem zobaczyć Epidauros, który już widziałem wcześniej, w 1995 roku – nic się nie zmieniło 🙂
Odwiedziłem też Mykeny, Argos i wróciłem do Nauplion, gdzie wjechałem na Palamidi. Można wjechać autem, lub pokonać 850 schodów idąc z miasta 🙂
Z ruin zamku możemy podziwiać widoki, to był jedyny dzień, kiedy nie dopisała pogoda – padało.
Grecja sama w sobie jest droga, ceny takie jak we Włoszech, podstawowy posiłek w restauracji kosztuje 7-12 euro, średnio trzeba liczyć 10 euro na osobę. Z Polski warto zabrać filtry/kremy przeciwsłoneczne, w Grecji kosztują one ok 12-15 euro 🙂
W samej Grecji miałem zaplanowane w 11 dni 5 miejscówek, 5 noclegów po dwie doby.
Dzień 3
W 3 dniu miałem zaplanowany zjazd na południe, na pierwszy z trzech palców Peloponezu, na wysepkę Elafonisos, na której nie ma nic prócz trzech plaż. Po drodze zahaczyłem o klasztor na skale Moni Agiou Ioanni Prodromou.
Przepiękne widoki, po raz pierwszy nie dały mi spokojnie jechać, później było tylko „gorzej” 🙂
Samochód parkujemy na niecały kilometr od klasztoru, do którego idziemy około 40 minut.
Na miejscu czeka na nas parzona kawa, serwowana przez tutejszego mnicha 🙂
Autostrada ciągnie się od Aten do Sparty, dalej już tylko lokalnymi drogami, które w większości zostały zmodernizowane.
Napiszę o promie na Elafonisos. Dwa promy są wąskie, jeden szeroki. Na ten szeroki wjeżdżamy przodem i w środku zawracamy i ustawiamy się przodem do wyjazdu. Na te wąskie od razu wjeżdżamy tyłem. Ma to znaczenie kiedy lądujemy się z półwyspu bo tam jest wąska i od razu musimy się w kolejce tyłem ustawić. Prom kosztuje 11 euro za auto i 1 euro za osobę. Prom płynie 8 minut na drugi brzeg. Nie ma kas stacjonarnych i płacimy po wjeździe na prom, na spokojnie człowiekowi na promie właśnie
Dzień 4
Kolejny dzień spędziłem na nic nie robieniu, na wyspie nie ma kompletnie nic, nawet normalnego sklepu, są ze 3 sklepy tzw „osiedlowe” w których możemy kupić makaron, ciastka i wino. Peloponez poza sezonem jest wciąż atrakcyjny, temperatura powietrza 29 st. temperatura wody ponad 20 stopni i brak tłumów na plażach. Nocleg w hotelu Kalimera Inn tuż koło plaży. Pokój duży z balkonem, bez śniadania, byłem jedynym gościem 🙂
Najpiękniejsza plaża na wyspie, to Simons Beach. Do 10.00 byłem sam na plaży, w szczycie parasole były zajęte w 10%. Parasole należał do kawiarni, która znajduje się nieopodal i jeden kosztuje 5 euro za dzień.
Dzień 5
Nocleg zaplanowany w Kalamacie ale wcześniej zjechałem na południe środkowego palca, do jaskiń w Diros, Wejście do jaskiń kosztuje 15 euro. 1200 metrów płyniemy łodzią i 300 metrów do wyjścia na pieszo.
Następnie postanowiłem pojechać na najbardziej wysunięty punkt Peloponezu, który znajduje się na środkowym palcu 😎
Jest to ostatnia morska Tenaros na Matapanie. Dojeżdżamy autem do tawerny i dalej około 50 minut w jedną stronę z buta. Co do butów, to przyda się obuwie trekkingowe. Cała trasa po większych i mniejszych kamieniach. Łatwo o zwichnięcie kostki. Na powrót, tuż przed parkingiem można popływać i się schłodzić. Co też uczyniłem
Z Matapanu do Kalamaty jest „tylko” 120 km ale jechałem to ok. 3 godzin. Szosa/droga jest jedną wielką serpentyną. Hotel w Kalamcie Fotini za 110 euro za dwie doby ze śniadaniem, do hotel przylega basen.
Dzień 6
Planowałem w 11 dni przejechać 1200 km po Peloponezie.
Zaczął się 6 dzień a już 1000 km nabite.
„Film na siatkówce zdobywa Grammy”
Ten dzień był intensywny. Na pierwszy ogień poszło stanowisko archeologiczne Mesini. Pojechałem tam przede wszystkim sprawdzić, czy faktycznie stadion lekkoatletyczny sprzed ponad 2000 lat jest w lepszym stanie niż Skra w Warszawie…
Następnie podjechałem na granicę Arkadii i Mesiny. Musiałem ją przejechać, żeby dojechać do Sparty.
W Sparcie, ciekawy jest tylko posąg Leonidasa. Niestety, trafiłem na antyczny maraton i nie mogłem doń podejść.
Ale widoki z niektórych ulic Sparty urywają…
Ostatnim punktem programu było stanowisko archeologiczne Mistra.
Mistra stanowi najlepiej na świecie zachowany przykład miasta bizantyńskiego, jakkolwiek o powierzchni 61-krotnie mniejszej od dawnego Konstantynopola.
Samo miasto Kalamata jest bardzo dobry punktem wypoczynkowo-wypadowym. W mieście znajduje się lotnisko a zajmując jej jako bazę możemy obskoczyć wszystkie palce Peloponezu, Spartę, Mistrę, Methoni, Pylos i inne. W samym mieście przy głównej ulicy i deptaku długości ok. 3 kilometrów mieści się plaża, ale można autem pojechać i w inne miejsca.
Dzień 7
Samą podróż z Kalamaty do Romanos (1.5 h) udało mi się wydłużyć do 9 godzin
Najpierw wybrzeżem a później przez góry pojechałem do Tsapi, gdzie jest tylko plaża.
Tsapi okazało się strzałem w 10. Dwie knajpy przy malutkiej piaszczystej plaży, na której były dwie osoby.
Z Tsapi pojechałem na północ do Methoni, gdzie znajdują się ruiny weneckiego zamku.
Z Methoni wyżej do Pylos. Tam też znajdują się ruiny zamku, ale w jeszcze gorszym stanie
Miejscówa i plażing w Romanos w hotelu Navarone. Blisko kilku fajnych plaż. Miałem w planie nic nie robić i się udało 🙂
Hotel Navarone 120 euro za dwie doby + śniadanie, blisko do plaży, hotel z basenem, w hotelu byłem tylko ja i 3 niemieckie pary, które widziałem tylko na śniadaniu.
Plaża Voidokilia na dwóch pierwszych zdjęciach, trzecie zdjęcie jest z plaży koło hotelu.
Dzień 8
Babcinka grecka zatrzymała mnie na skrzyżowaniu i mówi przez okno – Pilos, Pilos – i tak trafiłem do Pylos do którego się nie wybierałem, bo wybierałem się na plażę
Wszędzie gaje oliwne, wszędzie, nie ma nic więcej.
Złota Plaża
Pomiędzy plażami Gold Beach i Voidokilia jest zamek na wzgórzu, tzn ruiny zamku Navarone, nikt nie chroni, jest niezabezpieczony i ogólnie dostępny, nawet w Google jest opis – otwarty całą dobę. Na wzgórze idziemy około 30 minut, po samym zamku poruszamy się głownie murami zamku…
Wszystko po to, żeby mieć taki widok 🙂
Dzień 9
Tego dnia przeniosłem się na ostatnie dwie doby bardziej na północ…Hotel Giovanni Mare okazał się bardziej apartamentem, 85 euro za dwie doby bez śniadania. Apartament nad plażą.
Dzień 10
…żeby 10 dnia podróży udać się do Olimpii, prócz stanowiska archeologicznego musicie koniecznie zobaczyć muzeum
Muzeum
Stanowisko archeologiczne
Dzień 11
Ostatni dzień wycieczki, byłem już tak zmęczony, że nie do końca chciało mi się zwiedzać, żałuję, że nie zatrzymałem się w Patrze, bo miałem na to czas. Zwiedziłem Akropol, ale tłumy ludzi skutecznie psują cały klimat. Auto w Atenach zaparkowałem niedaleko przedostatniej stacji linii metra (czerwonego) i pod sam Akropol udałem się właśnie metrem. Zaparkowanie auta nie było łatwe. Metro kosztuje 1.4 euro za 90 minut, Akropol 20 euro.
Wpis będę uzupełniał.
Ps. Polecam wyjazd do Grecji poza sezonem, tak od 15/20 września to idealny termin, wciąż ciepło, ciepła woda, bez deszczu i bez tłumów.
Do Czarnobyla planowałem wyjechać od kilku lat, ale nigdy nie potrafiłem się do tego zmotywować, drugim problemem był wybór operatora. Po rozmowach z kilkoma znajomymi okazało się, że to był nie tylko mój problem. Ja ostatecznie wybrałem Bispol i mogę go polecić, zostałem profesjonalnie obsłużony. Trzeba pamiętać, że każdy operator z Polski jest tylko pośrednikiem, ponieważ na terenie zony operują jedynie firmy ukraińskie. Więc, tak naprawdę moim operatorem, była ukraińska firma Chornobyl-Tour. Jeśli się nie boisz (zaliczka na paypal), możesz swobodnie załatwić sobie wyjazd centralnie przez nich. Najlepiej nie używać formularza tylko załatwić to drogą mailową, szybko odpisują. Co dalej, ja zrobiłem to tak. Poleciałem do Kijowa w piątek, lot z Warszawy do Kijowa-Borysław, lotnisko znajduje się 30 km od miasta. Do miasta możemy dostać się autobusem za ok 100 hrywien albo taksówką za ok 400. Autobus dowozi do dworca kolejowego. Hotel najlepiej sobie zabukować blisko dworca kolejowego właśnie, bo to spod dworca będziemy odbierani na wyjazd do Czarnobyla. Ja miałem hotel ok 1.5 km od dworca – Fire Inn. W sobotę i niedzielę byłem w Czarnobylu i w poniedziałek lotem o 12.50 wróciłem do Warszawy. Można taki wyjazd ogarnąć w cztery dni. Sam Czarnobyl sugeruję minimum dwa dni.
Koszty. Dwa dni w Czarnobylu przez Bispol to koszt ok. 1500 zł, centralnie przez ukraińskiego operatora to ok 1100 zł. Trzeba pamiętać, że ukraińska strona w języku angielskim jest okrojona z informacji więc najlepiej jest załatwić wszystko na mail zamiast przez formularz. Cały, czterodniowy wyjazd, z przelotem i hotelem w Kijowie + Czarnobyl to ok 2000 zł w zależności od tego ile wydamy w Kijowie, w Czarnobylu jest tylko jeden sklep i bar w hotelu więc nie ma za bardzo czasu na wydawanie pieniędzy. Jedna z ważnych informacji jakie wyczytałem w necie przed wyjazdem to info na temat suchego prowiantu. Najlepiej jest zabrać ze sobą paczkowane kabanosy ( można trzymać w plecaku i się nie psują), ja zabrałem po dwie paczki na dzień i np. batoniki proteinowe (zapomniałem kupić). Podczas eskapady będziemy jeść: w pierwszy dzień tylko kolacja, więc warto zjeść syte śniadanie przed wyjazdem i na drugi dzień śniadanie w hotelu i obiad w stołówce JAKBY zakładowej ok 5 km od elektrowni. Nie liczcie na wiele, jeśli chodzi o te posiłki 🙂
Wyjazd jest ok 8.00 rano i na miejscu, na granicy z Zoną jesteśmy ok 10.00 – dalej jest już bardzo intensywnie, w pierwszy dzień przeszliśmy ok 12 km i w drugi ok 8 km.
Teraz powinienem wrzucić ok 500 zdjęć…więc może powiem tylko o tych najważniejszych miejscach w których byliśmy. Na początek sekretne miasto Czarnobyl 2 i Radar Duga
Obok radaru znajduje się centrum dowodzenia i tam też byliśmy.
Obok radaru znajduje się miasteczko, w którym żyła załoga.
Miasteczko było samowystarczalne, znajdowały się w nim wszystkie potrzebne instytucje jak szkoła, szpital, straż pożarna.
W tym dniu zwiedzaliśmy też wieś Zalissya i kemping letni dla dzieci. W drugim dniu zwiedzaliśmy miasto Prypeć, w którym znajduje się elektrownia atomowa. Między innymi weszliśmy…wysoko weszliśmy.
W Prypeci byliśmy we wszystkich ważniejszych miejscach jak szkoła, basen, szpital, zakład Jupiter…
Oczywiście byliśmy na wesołym miasteczku…
I w centrum miasta
Przewodnik, Olena, była świetnie przygotowana pod każdym względem, miała np. ze sobą album zdjęć miasta sprzed katastrofy
Na koniec podjechaliśmy pod sam reaktor, 300 metrów od niego promieniowanie jest mniejsze niż w samolocie, którym leciałem do Kijowa.
Czy warto odwiedzić Czarnobyl? Za rok przyjadę tu na dłużej.
PS. Tuż przed wyjazdem przewodnik zabrał nas do pani Walentyny, jednej ze stu kobiet, które wróciły do Czarnobyla na własny rachunek, po katastrofie – było tak 🙂
Klasztor na Monte Cassino, Domek Doktora, Pomnik Karpatczyków na wzgórzu 593 czyli „Górze Ofiarnej”, Pomnik 4 Pułku Pancernego „SKORPION”, to wszystko musi zobaczyć każdy Polak, który odwiedza Monte Cassino, ale nie każdy wie o ich istnieniu, nie każdy wie jak tam trafić. Razem z członkami Grupy Edukacji Historycznej Fundacji Niepodległości odwiedziłem te wszystkie miejsca gdzie zatrzymał się czas. Do dziś można tam trafić na niewybuch, metalowe odłamki, niemiecki drut kolczasty, fortyfikacje. Tak minęła nam 75. Rocznica Bitwy pod Monte Cassino.
Rekonstruktorzy odbierają mnie pod bramą wjazdową, która mieści się tuż obok Polskiego Cmentarza Wojskowego na Monte Cassino. Wsiadam do Willys’a w barwach 5.Kresowej Dywizji Piechoty, prowadzi Wojciech Szewczak, musi wykazać się nie lada siłą i umiejętnościami, żeby prowadzić auto terenowe leśnymi ścieżkami z kierownicą bez wspomagania. Biegi też ciężko wchodzą.
– Droga 73 przed klasztorem była całkowicie odkryta, auta jechały pod górę manewrując i zachowując dystans. Zabitych po drodze nie zbierano, spychano ich na dół, żeby ułatwić przejście następnym – mówi Robert Borkowski, który rekonstruuje pancerniaka z 6. Pułku Pancernego „Dzieci Lwowskich”. Pułk ten wsławił się w walkach o Piedimonte. Zdobycie tego miasta i szczytu otworzyło drogę do Rzymu.
Dojeżdżamy do obozu, który mieści się obok Domku Doktora. Podczas bitwy o Monte Cassino mieścił się tutaj Batalionowy Punkt Opatrunkowy (BPO) 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Domek Doktora znajdował się na grzbiecie tzw. „Głowy Węża” blisko wzgórza 593, który był kluczowy dla powiązanego systemu obrony niemieckiej w masywie górskim Monte Cassino.
Podczas bitwy domek został doszczętnie zniszczony przez Niemców i w rok po bitwie odbudowany przez polskich żołnierzy. Dziś mieszka w nim Giovana, kiedy rozmawialiśmy stojąc obok niego, otworzyła nam drzwi i zaprosiła do środka. W wejściu wita nas „polska ścianka” a na niej między innymi Matka Boska Częstochowska.
Wsiadamy do „Jeep’a” i jedziemy na wzgórze 593, które jest dobrze widoczne z obozu. Z klasztoru też jest świetnie widoczne. To dlatego Bitwa pod Monte Cassino pochłonęła 54 tys. zabitych i rannych po stronie aliantów. Dojeżdżamy do bramy, 100 metrów od Domku Doktora w lni prostej, Wojciech Szewczak mówi, że komu udało się dobiec do tej bramy, miał duże szanse, żeby przeżyć, wielu zginęło próbując tu dobiec. Od bramy zaczynało się zdobywanie masywu, kawałek po kawałku.
Jedziemy dalej i dojeżdżamy do wzgórza 593, gdzie mieści się Pomnik Karpatczyków. Wzgórze próbowano zdobyć przez niemal 6 miesięcy. Korpus Nowozelandzki podczas trzeciego natarcia (operacja Dickens) został całkowicie rozwiązany – tam nie było czego zbierać – mówi Robert Borkowski. Główną siłą czwartego natarcia (operacja Diadem) stanowił 2 Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Po ciężkich walkach polskie wojska wyparły niemiecką 1. Dywizję Spadochronową „Hermann Goering” z zajmowanych pozycji. Nad ranem 18 maja 1944 roku patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich, pod dowództwem ppor. Kazimierza Gurbiela wkroczył do ruin klasztoru.
Na Pomniku wyryto napis „Za naszą i waszą wolność my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce”
Ze wzgórza rozpościera się widok na dolinę. Stojąc tam wysoko można zrozumieć, dlaczego to w tym miejscu mieści się linia obronna „Drogi Do Rzymu”
Matthew Parker w „Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej” pisał: „Masyw Cassino, na którym stał klasztor, był kluczowym stanowiskiem w linii Gustawa, systemie połączonych niemieckich linii obronnych, biegnącym przez całą szerokość najwęższej części Włoch między Gaetą i Ortoną. Był to przykład imponującej inżynierii wojskowej, najpotężniejszy system obronny, z jakim podczas wojny zetknęli się Brytyjczycy i Amerykanie. W znacznej części górował nad rzekami o stromych brzegach, w szczególności Garigliano i Rapido, lub też rozciągał się na nadbrzeżnych bagnach lub na wysokich górskich szczytach. Naturalne korzyści, jakie dawało górskie położenie, zostały wzmocnione przez Niemców dzięki usunięciu budynków i drzew i poszerzeniu w ten sposób pola rażenia. W innych miejscach powiększono występujące w tej okolicy naturalne jaskinie, a pozycje obronne wzmocniono dźwigarami kolejowymi i betonem. Wykopano ziemianki, połączone podziemnymi przejściami. Umocnienia nie były jedną linią, a raczej wieloma liniami z tak zaplanowanymi stanowiskami, żeby można było natychmiast przeprowadzić kontrnatarcia na utraconych obszarach frontu”
Wsiadamy do Wyllis’a i jedziemy w ostatnie miejsce, pod Pomnik 4 Pułku Pancernego „SKORPION”. Do budowy pomnika został wykorzystany wrak czołgu Sherman o nazwie własnej „Sułtan”. Czołg dowodzony przez ppor. Ludomira Białeckiego został zniszczony po tym jak najechał na 4 miny ułożone jedna na drugiej. Siła eksplozji była tak potężna, że odrzuciła na bok kilkutonową wieżę Shermana. Trzech pancernych z załogi czołgu zginęło na miejscu. Dowódcę załogi czołgu znaleziono zaś poległego około 100 metrów od wraku sześć dni później.
Pomnik powstał na rozkaz dowódcy 2. Brygady Pancernej. Na korpusie wraku umocowano krzyż z gąsienic podparty tablicami oraz dwoma spiżowymi skorpionami symbolizującymi Pułk „Skorpion”. Skorpiony zostały skradzione w latach pięćdziesiątych. Napis na płycie przedniej brzmi „Bohaterom 4 Pułku Pancernego poległym w marszu do Polski”.
Rozmawiamy o walkach polskich pancernych o San Germano. Umawiamy się na 29 października do Bredy na rocznicę wyzwolenia miasta przez 1 Dywizję Pancerną (1 DPanc.) dowodzoną przez generała Stanisława Maczka. Polscy żołnierze maja groby w całej europie.
Do Jordanii możemy dostać się na dwa sposoby, albo samochodem przez granicę z Izraela albo samolotem na trasie Warszawa – Amman. My wybraliśmy tę drugą opcję. Ah tak, pierwszy raz pojechałem gdzieś w grupie. Od 2018 roku Ryan Air ma otwarta linie lotniczą Polska – Jordania, my polecieliśmy na początku grudnia. Bilety kosztowały ok. 280 zł z bagażem do 10kg w dwie strony.
Naszym planem było zobaczenie Ammanu, Morze Martwe, Wadi Rum, Petra. Wszystko udało się w 110%, wycieczka trwała 4 dni, do przejechania 800km. Przed wylotem warto kupić przez Internet jordan pass
https://www.jordanpass.jo/Contents/Prices.aspxCena zależy od tego ile dni chcemy spędzić w Petrze, my mieliśmy na to tylko jeden dzień więc wyszła najtańsza opcja za 99 dolarów. Jordan Pass jest jednocześnie wizą i biletem wstępu do wielu miejsc, na stronie znajdziemy listę obiektów do których wejdziemy za darmo.
Przez Internet, ale nie jest to konieczne, można też na miejscu, wynajęliśmy auto. Tutaj trzeba uważać bo w cenie auta na 5 osób operator próbował nam wcisnąć Toyotę Yaris. Stanęło na Nissan Sunny, był ok. NA lotnisku też można bez problemu i bez kolejek zaopatrzyć się w kartę SIM jordańskiego operatora, za ok. 100 zł kupiłem kartę z 10 GB Internetu.
Lot był wieczorem, więc w hotelu zameldowaliśmy się ok. godziny 21.00, pomimo deszczu wyszliśmy na miasto i spędziliśmy tam ok. 2 godzin. Na szczęście padało tylko jeden dzień, później już pogoda była idealna, temp ok. 12 stopni.
Następnego dnia wyruszyliśmy z Ammanu w stronę Morza Martwego odwiedzając pod drodze Madabe i znajdujący się tam kościół, następnie udaliśmy się na Gorę Nebo, stamtąd ruszyliśmy przez góry na drogę wiodącą wzdłuż Morza Martwego na południe do Wadi Rum.
Wieczorem dotarliśmy do Wadi Rum, tam trzeba uważać na Beduinów, którzy golą europejskich frajerów jak leci :), po przyjeździe zaprosili nas na kolecję, na drugi dzień oznajmili nam, że nie była za darmo i mamy zapłacić za nią drugie tyle co za nocleg :). Wytargowaliśmy połowę z tego. Na drugi dzień z samego rana ruszyliśmy na 4 godzinny rajd po pustyni – polecam. Nocleg, kolacja i rajd po pustyni kosztował ok 50 dolarów od głowy.
Około 10.00, zaraz po tym jak wróciliśmy z pustyni ruszyliśmy do Petry. Zawsze przewodniki doradzają pojechać do Petry na 3 dni min. my pojechaliśmy na 4 godziny. Jednak ci, którzy zalecają 3 dni w Petrze mają rację i następnym razem pojadę do Petry właśnie na kilka dni. Bardzo dużo do zwiedzania oraz dużo tras trekingowych do przejścią z pięknymi widokami. Auto zaparkowaliśmy tuż przy wejściu, nie ma z tym problemu.
Wieczorem udaliśmy się w drogę powrotną do Ammanu. Zapomniałem dodać, że o ile autostrady są dobrze zrobione, to trzeba się pilnować jadą autem na HOPKI, które są ustawione i nieoznakowane w różnego rodzaju rozjazdach i zjazdach.
Po dojechaniu do Ammanu udaliśmy się na zasłużony spoczynek. W ciągu jednego dnia widzieliśmy pustynię Wadi Rum, Petrę, Ma’an, Amman i przejechaliśmy kilkaset kilometrów. Następny i ostatni dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Ammanu, nie ma tam za dużo do oglądania, jeden dzień wystarczy. Byliśmy w muzeum kolejnictwa… na Cytadeli, najciekawsze jest jednak centrum miasta gdzie jedliśmy pyszny humus 🙂
W Jordanii byliśmy 5 dni, jak widać w ciągu 5 dni można dużo zobaczyć, widzieliśmy kilka miast, Morze Martwe, Petrę, przejechaliśmy około 800 km. Pojadę tam jeszcze raz, to jest pewne.
Na mapie, nasza podróż wyglądała mniej więcej tak.
We wrześniu postanowiłem zrealizować swoje marzenie i zobaczyć zamki nad Loarą we Francji. Po przejrzeniu mapy zdecydowałem, że bazą wypadową będzie miasto królewskie Blois, które w promieniu 60 km ma wystarczającą ilość atrakcji, aż nadto jak na tygodniową wyprawę. Bilety lotnicze do Paryża kosztowały w sumie 500 zł., pokój wynająłem przez airbnb, koszt tylko 450 zł (7 nocy), najwięcej kosztowało mnie wynajęcie auta, samo auto (fiat 500 L) kosztowało mnie również 500 zł, niestety facet na miejscu musiał wpisać nieprawidłowo moje dane i nie mogłem użyć mojej angielskiej karty kredytowej, żeby zapłacić depozyt 900 euro (dużo). Skończyło się na tym, że zapłaciłem 200 euro ubezpieczenia i dzięki temu depozyt spadł do 100 euro, z drugiej strony nawet przy kradzieży auta nie ponosiłem żadnych kosztów, ale zawsze to wydatek. Nie polecam generalnie wynajmowania auta na lotnisku, to był błąd, tyle samo wyniósłby mnie bilet za TGV co przejazd autem z Paryża do Blois, bilet kolejowy kosztuje 50 euro, przejazd autem z Paryża do Blois ok 45 euro (wynajem, ubezpieczenie, benzyna i bramki). Lotnisko De Gaulla znajduje się na północy miasta co oznacza, że musimy przejechać przez całe miasto, sam przejazd przez miasto zajął mi 2-3h (korki i wypadki po drodze), razem do Blois 5h, przejazd pociągiem 3h z przesiadką w Paryżu.
W Blois mieszka ok 50 tysięcy ludzi, znajduje się tam również zamek królewski i katedra, miasto przedzielone jest Loarą, centrum jest małe i przytulne, dużo restauracji i sklepów.
Moim pierwszym wypadem po przyjeździe był wyjazd do zamku w Chambord, przy zamku znajduje się parking, który kosztuje 4 euro, ja zatrzymałem się na parkingu darmowym oddalonym od zamku 3 km i przeszedłem się spacerkiem do zamku leśną drogą. Będą tam drugi raz na koniec objeździłem okolice zamku i nie ma innej możliwości zaparkowania auta jak płatny parking i parking na, którym ja parkowałem auto.
Zamek w Chambord był największym zamkiem na jakim byłem we Francji, wstęp na ten i na wszystkie inne obiekty to koszt 8-12 euro dla osoby dorosłej. Zamek jest w remoncie i prace budowlane bardzo przeszkadzały w zwiedzaniu ze względu na hałas, na tym zamku można spokojnie stracić cały dzień, zamek jest wielki a tereny przylegające do niego, to dziesiątki kilometrów, w okolicy zamku znajduje się bar i restauracja, można zjeść i napić się kawy.
W środku jest surowo ale ładnie
Kolejnym zamkiem, który odwiedziłem był zamek w Cheverny, który znajduje się 15 km od Blois. Zamek mały ale z pięknymi terenami wokół i utrzymany w najlepszym porządku. Jego właściciele wciąż tam mieszkają. Od 1922 roku udostępniony zwiedzającym. Firma LEGO pomaga w jego utrzymaniu. Parking jest za free, bilet wstępu do zamku i ogrody 11.5€. w środku dostaniemy papierowy przewodnik w języku polskim. Sklep z podarunkami oczywiście jest, ale bardzo drogi. Przed wejściem do zamku możemy zobaczyć ogród i psiarnie, tak samo jak w Chambord okolice patroluje wojsko.
Zamek jest nieduży ale świetnie utrzymany, wstawek z Lego zdecydowanie za dużo.
Z drugiej strony zamku jest park i oranżeria, w której znajduje się restauracja, można smacznie zjeść 🙂
Zamek w Chenonceau. Parking darmowy, bilet wstępu 13€, póki co zwiedziłem zamek, jest to drugie, najczęściej odwiedzane miejsce we Francji po Wersalu. Zamek utrzymywało w sumie 6 królowych. Zwiedzanie zamku zajęło mi 2 godziny. Przy wejściu otrzymamy przewodnik w języku polskim. Prócz zamku można też spędzić, podejrzewam, dwa razy więcej czasu w otaczających zamek ogrodach i parkach.
Zamek często nazywany także „Zamkiem Dam” (Château des Dames) ze względu na sześć kobiet, które jako jego właścicielki stopniowo go rozbudowywały. Były to: Katherine Briçonnet, Diana de Poitiers, królowe Katarzyna Medycejska i Ludwika Lotaryńska oraz Louise Dupin i Marguerite Pelouze.
W powieści Pan Samochodzik i Fantomas zamek jest głównym miejscem akcji, pod nazwą Zamek Sześciu Dam, jednak teraźniejszość zamku jest elementem fikcji literackiej i tylko dawna historia oraz układ przestrzenny się zgadzają. (wiki)
Zamek ma swoje podziemia, w których znajdowała się kuchnia.
Zamek królewski w Amboise gdzie znajduje się grobowiec Leonarda Da Vinci. Zaparkować można za darmo w mieście, w wielu miejscach, wejście do zamku 12€. Zamek, pierwotnie fort, został wybudowany na skałach także z tarasów i balkonów roztaczają się piękne widoki na miasto i Loarę.
Leonardo zamieszkał razem z Francescem Melzim w posiadłości Clos Lucé (Cloux), w pobliżu królewskiej rezydencji w zamku Amboise, którą król oddał do dyspozycji artysty, obdarzywszy go sowitym wynagrodzeniem. Władca dał Leonardowi całkowitą swobodę i zapewnił wszelkie wygody. Otrzymał on do dyspozycji gosposię i kucharkę Mathurine. Choć Leonardo nosił tytuł królewskiego inżyniera, malarza i architekta, nie był obarczony licznymi obowiązkami. Król chciał mieć tylko możność rozmowy z artystą o dowolnej porze dnia i nocy. W maju został dokonany prowizoryczny pochówek, a wymarzony pogrzeb Leonarda odbył się 12 sierpnia. Artysta został pochowany w kościele kolegialnym Saint Florentin, w zamku Amboise, zgodnie z ostatnią wolą. Zażyczył sobie, by w pogrzebie uczestniczyło sześćdziesięciu biedaków, z których każdy miał nieść świecę i otrzymać za to zapłatę. (wiki)
Przy zamku znajduje się kapliczka w której leży pochowany Da Vinci co było dla mnie zaskoczeniem bo nigdy się tym nie interesowałem gdzie i jak dokonał żywota.
W kolejnym dniu miałem w planie dwa zamki, Azay le Rideau i Villandry, skończyło się na czterech. Pierwszy z nich to właśnie Azay le Rideau, parking free, bilet 12€, zamek mały i mało eksponatów ale ładnie zbudowany i z ładnym otoczeniem.
Villandry, zamek jest duży ale słynie z otaczających go ogrodów, jest ich kilka. Parking free, biker 11€.
Na miejscu obecnego zamku stała starożytna forteca, która uległa zniszczeniu około XIV wieku. Nowy zamek zgodnie powstał zostać zbudowany w I połowie XV wieku. Przez następne dwa wieki od czasu wybudowania zamkiem władała rodzina Le Breton. Około XVII wieku zamek został sprzedany markizowi de Castellane. W czasie rewolucji francuskiej, zamek został skonfiskowany, a następnie przejęty przez Józefa Bonaparte.
W 1906 roku zamek zakupił doktor Joachim Carvallo, który wydał ogromną fortunę na dzieła sztuki oraz inne obiekty dekoracyjne. Jednym z projektów wykonanych przez Carvallo było wykonanie majestatycznego ogrodu w stylu renesansowym. Ogród ten został ozdobiony licznymi żywopłotami, a także ogrodem zimowym. (wiki)
Niestety pogoda nie dopisała, na szczęście był to jedyny dzień kiedy padał deszcz. Ogrody są naprawdę piękne i można w nich spędzić wiele godzin, w ładną pogodę 🙂
Zamek w Langeais, jego najstarsze fragmenty pochodzą z XI wieku i to by było na tytle 🙂
Zamek w Chaumont oryginalnie zamek został zbudowany X wieku przez w Odona II, władcę Blois w celu ochrony miasta Blois przed atakami z zewnątrz.
W 1465 roku zamek został spalony na rozkaz króla Francji, Ludwika XI Walezjusza. Zamek został odbudowany w latach 1465-1475 przez hrabiego Charlesa I d’Amboise a następnie w latach 1498-1510 przez jego syna hrabiego Charlesa II d’Amboise. Obecnie zamek posiada status muzeum oraz jest miejscem odbywania się Wielkiego Festiwalu który trwa od czerwca aż do października wówczas do zamku zjeżdżają się projektanci ogrodów zamkowych, którzy rywalizują między sobą o zwycięstwo w zawodach na najlepszy projekt ogrodu w stylu angielskim. (wiki)
Z zamku jest genialny widok na rzekę i okolicę.
Zamek w Fougeres przypomina mi mi zamek woja Mirmiła 🙂
Zamek w Beauregard, zamek został zbudowany w 1545 roku przez Jeana du Thiera, Lorda Menars oraz osobistego sekretarza króla Francji, Henryka II Walezjusza. Główną cześć zamku stanowi izba królewska w której znajdują się licznie namalowane freski oraz ozdobny kominek. Inną ważna częścią zamku stanowi „Wielka Galeria” w skład której wchodzą wybitne dzieła ówczesnych malarzy oraz przedstawicieli sztuki włoskiej obejmująca portrety postaci[1] z historii Francji z lat 1328 – 1643. (wiki)
W jednej sali znajduje się ponad 300 portretów.
Następnie Leonardo zamieszkał razem z Francescem Melzim w posiadłości Clos Lucé (Cloux), w pobliżu królewskiej rezydencji w zamku Amboise, którą król oddał do dyspozycji artysty, obdarzywszy go sowitym wynagrodzeniem[w]. Władca dał Leonardowi całkowitą swobodę i zapewnił wszelkie wygody. Otrzymał on do dyspozycji gosposię i kucharkę Mathurine. Choć Leonardo nosił tytuł królewskiego inżyniera, malarza i architekta, nie był obarczony licznymi obowiązkami. Król chciał mieć tylko możność rozmowy z artystą o dowolnej porze dnia i nocy. Pokój nad jadalnią służył artyście za pracownię. (wiki)
Do zamku przylega restauracja, w której można dobrze zjeść oraz bardzo duży ogród wypełniony wynalazkami Leonarda Da Vinci. Parking obok zamku jest płatny i bezpłatny.
Tuż obok tego zamku, 500 metrów znajduje się villa, sama w sobie ma niewiele do zaoferowania ale ma bardzo piękne ogrody. Pałacyk Gaillard.
Kiedy już miałem 3 dni do wyjazdu wystraszyłem się, że objadę wszystko w okolicy a nie wejdę do zamku królewskiego w Blois, postanowiłem oszukać przeznaczenie 🙂
Zamek był siedzibą wielu królów Francji. To właśnie stąd w 1429 Joanna d’Arc udała się do Reims, aby uzyskać błogosławieństwo arcybiskupa przed wyprawą mającą na celu oswobodzenie Orleanu obleganego przez Anglików. Jego poszczególne części składowe powstawały na przestrzeni wielu wieków (XIII-XVII w.). (wiki)
W tymże zamku znajdują się dwa genialne obrazy jakie widziałem w swoim życiu, mogę tak napisać bo się nie znam na sztuce i jestem ignorantem 😀
Pierwszy z nich zachwycił m,nie swoją koncepcją
A drugi okazał się klasycznym selfie.
Walezjusz: zrobiłem selfie z imprezy zanim stało się to modne 😀
Zamek w Meung zaskoczył, z zewnątrz niepozorny w sumie. Widać że wymaga remontu ale w środku jest bardzo dużo kontentu. Jest wszystko od strychu, przez pokój do tworzenia mikstur z ziół 😎 przez lochy i salę tortur ale najbardziej podobała mi się kuchnia. Kiedy do niego wszedłem, żałowałem euro, które na niego wydałem ale po tym co zobaczyłem w środku, przestałem żałować każdego wydanego centa. Ktoś się bardzo postarał i pokazał w piękny w bardzo staranny sposób czasy, które minęły. Taką kuchnię chcę mieć w przyszłości 😀
Kuchnia <3
Łaźnie
Pokój do warzenia ziół :F
Zamek w Beaugency można sobie odpuścić ale jeśli już to można taniej kupić bilet na dwa zamki, Beaugency i Meung. Za to obok zamku jest katedra, bardzo duża i sama wioska jest bardzo ładna
Obok Zamku znajduje się katedra, warto wejść, ja trafiłem akurat na próby organisty
Miasteczko też jest bardzo ładne
Kiedy już poczułem przesyt zamkami nad Loarą a miałem niedaleko do Orleanu postanowiłem do niego podjechać i zobaczyć o co to walczyli Francuzi 🙂
Orlean ma mniej mieszkańców niż Gorzów Wielkopolski za to katedrę ma wielką jak kosmos. Porównałem i wyszło mi, że katedra w Orleanie jest 20 metrów dłuższa niż Notre-Dame za to, jest kilkanaście metrów węższa, ma za to, dużą zaletę – nie ma w niej tylu zwiedzających, w sumie to katedra była pusta.
Orlean też bardzo ładny, ciekawostka – według danych na rok 2008 gminę zamieszkiwało 116 515 osób :O
Zamki nad Loarą zaliczone, wszystko w 7 dni.
Blois ✔️
Chambord ✔️
Cheverny ✔️
Chenonceau ✔️
Amboise ✔️
Azay le Rideau ✔️
Langeais ✔️
Villandry ✔️
Chamount sur Loire ✔️
Fougeres ✔️
Beauregard ✔️
Clos Luce ✔️
Gaillard ✔️
Meung ✔️
Beaugency ✔️
Orlean ✔️
Paryż ✔️
Powrót na lotnisko zaplanowałem z samego rana, żeby zobaczyć Paryż, wszyscy tyle o tym gadają… mieli rację – piękne miasto i w żadnym innym nie widziałem tylu monumentalnych budowli, przez 6 godzin przeszedłem około 12 kilometrów, zjadłem obiad i wypiłem najdroższe piwo w życiu – 330 ml za 7 euro. Paryż to jest wyjazd na tydzień.
Mam nadzieję, że ten wpis pomoże każdemu, który chciałby zacząć przygodę z zamkami we Francji, jak dla mnie wyjazd mi się udał w 150%.
Wszystkie zdjęcia wykonane mobilnie Huawei P20 Pro.